Jesteśmy ofiarą masowej manipulacji realizowanej przez media. Oddajemy się mediom i psujemy przez to własną twórczość i energię do nowych ciekawych wyznań na temat nas i spraw nas otaczających. Każdy, kto wyraża inny osąd, okrzyknięty zostaje cynikiem, Żydem, pozbawiony prawa do czucia się patriotą, uznany za dewianta, który psuje atmosferę narodowego uniesienia. Wzorem obywatela staje się ten, kto 18 godzin stoi przed Pałacem Prezydenckim w towarzystwie handlarzy oscypkami, balonikami i zniczami. A nasza egzystencja gdzieś tam w środku domaga się szerszego zrozumienia myśli. To jest może dziwne, lecz prawdziwe...
Wiecznie toczy się walka o krzyże, o głosy, ale o tym, że VAT podskoczył już nie usłyszysz. Gówno w prasie, gówno w TV, gówno gównem zasila.
Reklama
Reklama jako Nowa Utopia jest obecnie przedmiotem kultu. Te okropne bądź nudne rzeczy, jakie widać w telewizji, oglądamy wszyscy dlatego (wykazały to badania opinii publicznej), bo cudnym wytchnieniem po widoku ględzących polityków, krwawych trupów leżących z różnych przyczyn w różnych częściach świata oraz kostiumowych filmów, w których nie wiadomo, o co chodzi, gdyż są to nie kończące się seriale (zapomina się nie tylko przeczytane, lecz i obejrzane) - są wstawki reklamowe. Już tylko w nich pozostała Arkadia.
Są w niej piękne kobiety, wspaniali mężczyźni, też całkiem dorośli, szczęśliwe dzieci oraz starsze osoby o rozumnym spojrzeniu, przeważnie w okularach. Do bezustannego zachwytu wystarczy im budyń w nowym opakowaniu, lemoniada z prawdziwej wody, spray przeciw poceniu się nóg, papier klozetowy napojony ekstraktem fiołków albo szafa, choć i w niej nie ma nic nadzwyczajnego prócz ceny. Wyraz szczęścia w oczach, w całej twarzy, z jakim wytworna piękność wpatruje się w rolkę papieru higienicznego albo otwiera tę szafkę, jakby to były drzwi Sezamu, udziela się na mgnienie każdemu. W owej empatii jest też może i zawiść, i nawet trochę irytacji, bo każdy wie, że on nie mógłby doznać takiego zachwytu pijąc tę lemoniadę lub używając tego papieru, że do tej Arkadii nie można się dostać, ale jej świetlana pogoda robi swoje.
Zresztą od początku było mi jasne, że doskonaląc się w walce towarów o byt, reklama ujarzmi nas nie przez coraz lepszą jakość towarów, ilecz wskutek coraz gorszej jakości świata. Cóż nam zostało po śmierci Boga, wyższych ideałów, honoru, bezinteresownych uczuć, w zatłoczonych miastach, pod kwaśnymi deszczami, prócz ekstazy pań i panów z reklamówek, głoszących keksy, budynie i smary jak przyjście Królestwa Niebieskiego? Ponieważ jednak reklama z potworną skutecznością przypisuje doskonałość wszystkiemu, więc przy książkach - każdej książce, człowiek czuje się jak uwodzony przez dwadzieścia tysięcy miss świata naraz i nie mogąc się zdecydować na żadną, trwa w nie spełnionym pogotowiu miłosnym jak baran w stuporze.
Tak jest ze wszystkim. Telewizja kablowa, dostarczając czterdzieści programów naraz, wywołuje w widzu wrażenie, że skoro jest ich tyle, każdy inny musi być na pewno lepszy od oglądanego, więc skacze od programu do programu jak pchła na rozżarzonej patelni, na dowód, że doskonała technika doskonale frustruje. Obiecano nam mianowicie, choć nikt, tego aż tak wyraźnie nie powiedział, cały świat, wszystko, jeśli nie do posięścia, to przynajmniej do obejrzenia i pomacania, a literatura piękna, która jest wszak tylko echem świata, jego podobizną i komentarzem, wpadła w tę samą pułapkę.
- Stanisław Lem